Budapeszt! Teraz już wiem, że jest to bardzo niedocenione turystycznie
miasto. Wszyscy tylko Paryż, Rzym czy Barcelona. Ja miałam podobnie. Jednak
bardzo się cieszę, że w końcu dotarłam do tej pięknej stolicy i mam nadzieję, że jeszcze tam powrócę.
Teraz trochę o tym jak zaplanowałyśmy (leciałam tam z moją zwariowaną przyjaciółką Julką) nasz budapesztański city break.
Teraz trochę o tym jak zaplanowałyśmy (leciałam tam z moją zwariowaną przyjaciółką Julką) nasz budapesztański city break.
Zaczęłyśmy oczywiście od wyszukania lotów. Od początku stycznia monitorowałam
ceny biletów lotniczych do Budapesztu. Oferty były rewelacyjne £19.99 w jedną
stronę. Jednak wtedy ze względu na pewne obowiązki nie mogłyśmy polecieć. Warto
jednak szukać biletów wcześniej! My nasze kupiłyśmy za około £90.00 w dwie
strony na głowę. Nie było jednak łatwo. Chciałyśmy lecieć na weekend żeby nie zarywać
tygodnia pracy. Wiadomo jednak jak to jest, zawsze na weekend ceny podnoszą
trzy razy. Wybrałyśmy datę od 21 do 23 lutego. Godziny lotów wybierałyśmy tak, żeby
jak najwięcej czasu spędzić w Budapeszcie. Wylot miałyśmy o 8:35 z lotniska
LondonStansted (pobudka o 5:00), a na miejscu byłyśmy o godzinie 12:00. Przypominam, że różnica czasowa Londyn – Budapeszt jest taka sama jak Londyn – Warszawa,
czyli jedna godzina do przodu. Powrót z Budapesztu miałyśmy o godzinie 21:30.
Ok, loty już mamy! Teraz czas na hotel. Od początku byłyśmy nastawione na to żeby wydać
jak najmniej pieniędzy, zarówno na loty jak i na hotel. Na nasze szczęście
okazało się, że mąż mojej super zwariowanej Julki (pozdrowionka Kondzio), posiada konto na stronie http://uk.hotels.com/. Polityka tej strony polega na
tym, że za 10 zabukowanych nocy otrzymuje się jedną darmową (collect 10 nights get 1
free). Akurat miał dwie noce do wykorzystania i nam je oddał. Dziękujemy!!! Dokładnie
jak wygląda oferta tej strony, jakie hotele możecie wybrać, do jakiej kwoty jest darmowy nocleg możecie sprawdzić tutaj http://uk.hotels.com/.
My wybierając hotel kierowałyśmy się: usytuowaniem, tym czy ma wliczone śniadanie,
czy ma wifi no i jak wygląda. Jeśli chodzi o miejscówkę to rewelacja!!! W samym centrum, cztery minuty od rzeki, tak naprawdę wszędzie chodziłyśmy piechotą. Jeśli chodzi o wystrój
hotelu to nie bardzo w moim klimacie. Pokój
był dużo mniejszy niż na zdjęciach, no i widok z okna miałyśmy średni bo na
budynek naszego hotelu, ale było czysto, śniadania były bardzo dobre i obsługa miła i pomocna. Dla zainteresowanych hotel zapewnia także fitness room,
z którego i tak nie korzystałyśmy.
Ok mamy loty, mamy hotel czas na plan zwiedzania. Ze względu na krótki czas
(bo tylko trzy dni i to niepełne) musiałyśmy ustalić: co, gdzie, jak i kiedy, żeby zobaczyć jak
najwięcej w tak krótkim czasie. Wydaje mi się, że poszło nam to całkiem
sprawnie. Poszperałyśmy w intrenecie, poczytałyśmy kilka blogów, kilka forów
internetowych, posprawdzałyśmy zdjęcia oraz godziny otwarcia miejsc, do których
chciałyśmy się udać. Kupiłyśmy przewodnik z dużą mapą i zaznaczyłyśmy co
chcemy zobaczyć i w jakiej kolejności. Tadaaam!
DROGA LOTNISKO – HOTEL
Droga z lotniska do naszego hotelu była bardzo prosta, wcześniej też sprawdziłam
jak tam dojechać, więc nie było żadnego problemu z lokalizacją. Jednak żeby dojechać tam komunikacją miejską (bo taki środek
transportu wybrałyśmy my oszczędne, większość Anglików wybierała taksówki) musiałyśmy
kupić bilety, żeby kupić bilety musiałyśmy wymienić funty. Na lotnisku wymieniłyśmy
tylko £20.00. Jak wiadomo na lotniskach wymieniać nie warto, bo jest dużo niższy
kurs. Nam wymienili po kursie 316 forintów, już później w centrum po 396 forintów,
także jest różnica. Czas na bilety! Na lotnisku dobrze oznaczony jest punkt sprzedaży
biletów. My zdecydowałyśmy się na bilet całodobowy, który
kosztował nas 1650 Ft na głowę. Autobusem 200E, który odjeżdża bardzo często spod lotniska udałyśmy się na stację metra Kobanya-Kispest. Jest to końcowy przystanek
tego autobusu. Stąd musiałyśmy przesiąść się na (M3 linia niebieska), i dojechać do stacji Ferenciek
tere, a stąd dosłownie rzut beretem do naszego hotelu. Cała podróż z lotniska do
hotelu to jakieś 40 minut. Po 20 na każdy ze środków lokomocji. Co ciekawe, w
autobusach tuż przy kierowcy są kasowniki gdzie należy skasować swój bilet. Podobnie jest w
metrze. Przed wejściem stoją pracownicy metra i sprawdzają czy masz ważny
bilet. Nie jest tak jednak na każdej stacji i myślę, że wiele osób jeździ, a
przynajmniej może jeździć na gapę.
DAY 1
Po zameldowaniu się w hotelu i szybkim odświeżeniu ruszyłyśmy zwiedzać. Jako
pierwszy cel obrałyśmy Pest, czyli drugą stronę rzeki. Jest to zdecydowanie
mniej rozwinięta część Budapesztu są tu tylko trzy stacje metra M2 (linia
czerwona), więcej dzieje się po stronie Budy.
Widok na Buda Castle po stronie Pestu (tam zmierzamy)
Przejażdżka
tramwajem zaliczona
Mostem Szechenyi na drugą stronę rzeki Dunaj
Już po drugiej stronie
Widok na Most Szechenyi i Parlament (po lewej)
Most Szechenyi, a w oddali Bazylika Św. Stefana.
Ja taka romantyczna i rozmarzona :P
Kościół Mateusza
Wstęp kosztuje 1500 HUF http://www.matyas-templom.hu/VISITORS.html
Baszta Rybacka
My dwie zwariowane ;)
PHOTO: Juliette
Dalsza relacja niedługo !
cdn.
PHOTO: Juliette
Dalsza relacja niedługo !
cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz